Co tu dużo mówić. Nie trzeba być filologiem, by zauważyć wiele rażących błędów tłumaczeniowych podczas każdego seansu kinowego. Po każdym filmie obiecuję sobie, że już nigdy nie spojrzę na napisy filmowe, żeby się niepotrzebnie nie denerwować. Niestety, zboczenie zawodowe filologa wygrywa jednak z instynktem samozachowawczym.
Nie zmienia to faktu, że taki stan rzeczy budzi pytania typu: kto zajmuje się tłumaczeniem napisów do filmu? Czy ta osoba w ogóle obejrzała film, którego tłumaczenia się podjęła? Bo czasami z braku sensu w napisach wynika że niekoniecznie (nie raz zdarzało się, że postać którą tłumacz określał przez pół filmu jako "on" okazywała się kobietą).
Inną kwestią są poważne braki w znajomości języka z którego się tłumaczy i/lub lenistwo tłumacza - bo jak się czegoś nie wie to zazwyczaj można to sprawdzić za pomocą podstawowego narzędzia pracy tłumacza, czyli słownika. Pierwszy przykład jaki przychodzi mi do głowy pochodzi z DVD "Gilmore Girls" (sezon 5 odc.20). Kiedy Rory rozmawia z Loganem o dziennikarskim stażu, Logan mówi:
"Internship rears its ugly head again", gdzie 'rear its ugly head' jest przetłumaczone dosłownie ("staż znów podnosi swój ohydny łeb"), a nie potraktowane jako idiom 'dać o sobie znać (w negatywnym znaczeniu)', co by miało większy sens w tym kontekście ("staż znowu daje o sobie znać").
Z tego samego sezonu "Gilmore Girls" (odc.22) pochodzi podobny przykład. Przez Stars Hollow przejeżdża wyścig kolarski, i najwyraźniej przed jadłodajnią Luke'a jest dziura na drodze, bo każdy przejeżdżający kolarz krzyczy "Big hole!", co wyprowadza Luke'a z równowagi i wyskakuje z kijem baseballowym. Wtedy kolarze zaczynają krzyczeć "Big bat!", co zostało przetłumaczone jako "Wielki nietoperz!". Tak, nawet kilkuletnie dziecko wie, że 'bat' to 'nietoperz', ale tłumacz powinien wiedzieć, iż to słowo oznacza też 'kij baseballowy'.
Podobne błędy występują w książkach, gdzie tłumacze często opuszczają trudniejsze fragmenty lub dodają od siebie całe zdania, których nie było w oryginale.
Przykładem jest tu koszmarne tłumaczenie "Zmierzchu" ("Twilight") Stephenie Meyer, a zwłaszcza pierwszej części sagi, które moim skromnym zdaniem niszczy trochę pierwsze wrażenie. Pamiętam jak czytałam wersję polską pierwszej części i przez pierwsze 100 stron zbierało mi się na wymioty w wyniku przesłodzenia i dziwnych zwrotów używanych przez tłumaczkę. Wiem jednak z doświadczenia, że nie należy judge a book by its translation:), więc przeczytałam też książkę w oryginale. No i rzeczywiście. Zupełnie inaczej się ją czyta. Mam wrażenie, że polska wersja stara się być bardziej teenage-oriented (w oryginale autorka używa trochę bardziej wyszukanego języka), a tłumaczka miała wyraźny problem z nadaniem odpowiedniego charakteru np. staromodnemu językowi głównej postaci męskiej, i często wychodziło to po prostu niezgrabnie (na obronę PL tłumaczki dodam tylko, że po tych pierwszych 100 stronach książkę czyta się już lepiej).
Innym problemem jest pomijanie zdań. Parę razy podczas czytania wersji angielskiej zdarzyło mi się zastanawiać jak bym przetłumaczyła dane zdanie, najczęściej ze względu na jakąś ciekawą strukturę. I kiedy chciałam porównać je z polskim tłumaczeniem, okazywało się, że tego fragmentu brakowało w polskiej wersji.
Kolejną kwestią jest wyrzucanie odniesień kulturowych. Nie wiem czy w przypadku "Zmierzchu" była to decyzja tłumacza czy wydawcy, ale jestem pewna, że wielu czytelników zna "Czarnoksiężnika z krainy Oz" i kojarzy postać Tchórzliwego Lwa (Cowardly Lion), a nawet jeśli nie, to można zrobić przypis dolny, często stosowany w takich sytuacjach. A tak z drugiego rozdziału wycięte zostało zdanie "I made the Cowardly Lion look like terminator". Ok, nie mówię że to zdanie wnosi wiele do książki, czy posuwa akcję do przodu, ale nie każde zdanie w książce ma koniecznie pełnić przełomową funkcję. Z jakiegoś powodu autorka chciała te zdanie w swojej książce, więc czemu go nie zostawić?
Inny przykład pochodzi znowu z "Gilmore Girls" (sezon 5, odc. 22), kiedy Lorelai otrzymuje koszyk z prezentami. W koszyku znajduje się m.in. odmładzające serum do twarzy Lumere, które ona komentuje:
"Apparently you put this on before you get on a plane and by the time you get off you're Dakota Fanning",
co zostało przetłumaczone na:
"Nakładasz przed wejściem do samolotu i gdy wychodzisz masz cerę nastolatki".
Pozbawianie tego serialu odniesień kulturowych jest bezmyślne biorąc pod uwagę, że stanowią one fundament tego serialu i to m.in. im zawdzięcza on swoją popularność. Poza tym Dakota pomimo dopiero co skończonych 16 lat zdążyła już zagrać w ok.30 filmach, więc istnieją spore szanse, że ktoś w Polsce jednak o niej słyszał (Tak, to ta mała dziewczynka z "Wojny Światów").
Ale żeby nie było, że tylko wyżywam się na polskich tłumaczach to muszę przyznać, że od trzeciego tomu sagi "Zmierzch", "Zaćmienia", zauważyłam postęp, a czwarty, "Przed świtem", był w niektórych fragmentach zabawniejszy niż wersja oryginalna, więc może pani tłumacz wyrobiła sobie w międzyczasie poczucie humoru. Lepiej późno niż nigdy.